środa, 13 lutego 2013


dziewięć.

Blair słuchała mojej opowieści z uwagą. Nie przerwała mi ani jeden raz.
- No... i tak to było - skończyłam na tym zdaniu, a moja przyjaciółka nadal siedziała na łóżku z ekscytacją wymalowaną na twarzy. Sama się zorientowałam, że to prawie nie realne, ale jednak zdarzyło to się naprawdę.
- Jezu Jezu Jezu. - Próbowała się uspokoić. - Nie wierzę. Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałaś? Dobra, nie ważne. Przez ciebie nie zasnę, ja ci to mówię. - Blair zaczęła krzyczeć w poduszkę co mnie bardzo zdziwiło dlatego, że ona nigdy nie chciała słuchać jego piosenek, a nawet mogę powiedzieć że nie lubiła Justina. Ja zawsze starałam się być opanowana. Przeważnie. Poczułam głód i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie jadłam nic od samego rana. Było po 17, więc stołówka powinna być jeszcze otwarta. Wygrzebałam telefon z torby i poszłam coś zjeść.
Byłam tam sama, oprócz kucharek krzątających się w kuchni. Zjadłam w miarę ciepłą zupę. Potem nie miałam ochoty już nic jeść. Wstałam i poszłam na dół do recepcji. Blair chyba musiała sobie wszystko poukładać. Usiadłam na fotelu ze skóry, który idealnie pasował do reszty mebli. Wyciągnęłam telefon i weszłam na twitter'a. Zaczęłam przeglądać tweety, najpierw powoli, a później coraz bardziej nerwowo. Na początku nie rozumiałam o co chodzi. Dziewczyny, które obserwowałam pisały różne rzeczy o Justinie jedne negatywne inne wręcz przeciwnie. W pewnym momencie, trafiłam na tweeta dziewczyny, który mi wszystko wyjaśnił. Był w nim link i podpis "ŻE CO TO MA BYĆ?". Nie mogłam się powstrzymać, więc zobaczyłam załączony obrazek.
Źrenice chyba powiększyły mi się maksymalnie i nie mogłam oddychać kiedy zobaczyłam siebie na zdjęciu kiedy trzymam rękę Justina. Nie widać mojej twarzy, bo jestem tyłem, ale każdy kto mnie zna potrafił by mnie z pewnością. Nie miałam pojęcia co mam robić, teraz wszyscy się dowiedzą, że Justin nie jest z Seleną, wszyscy się dowiedzą kim jestem. Polecą na mnie hejty ze strony fanek Jeleny, że to ja zniszczyłam ich związek. Napisałam tweeta: "świetnie po prostu" i zablokowałam telefon.
 Zrobiło mi się słabo, więc poprosiłam panią w recepcji o szklankę wody. Żeby się uspokoić piłam wodę powoli, małymi łykami. Odłożyłam szklankę na blat i podziękowałam. Poczułam wibracje dochodzące z mojego telefonu. Napisał numer, którego nie miałam zapisanego."Nie przejmuj się nimi" - przeczytałam w treści smsa. Nie byłam pewna czy to Justin, więc postanowiłam pójść na górę i zobaczyć numer telefonu Justina w kopercie, której dostałam od Crosswors. Zawroty głowy nie ustawały, czułam jakbym jechała ciągle samochodem zakręt za zakrętem. Wchodziłam powoli, uważając żeby się nie przewrócić. Nie mam pojęcia od czego zrobiło mi się tak słabo. Weszłam do pokoju, a Blair siedziała na łóżku pisząc coś na telefonie.
- Blair słabo mi - powiedziałam, a potem powoli osunęłam się na ziemię.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą twarze jakichś obcych ludzi.
- Gdzie jestem? - zapytałam, oślepiona światłem.
- Na pogotowiu, ale nie martw się nic Ci nie jest, zasłabłaś - usłyszałam głos Crosswors, ale jej nie widziałam. Bolała mnie szyja, nie mogłam się odwrócić. - Lekarze powiedzieli, że możesz mieć lekki udar słoneczny, nie wiem co ty robiłaś dzisiaj, ale nieźle się załatwiłaś.
Faktycznie, dzisiaj było ciepło, ale nie aż tak żebym miała udar.
- Zawołam lekarza, a ty się nie ruszaj. - kontynuowała. Nie wiem co było przyczyną mojego zemdlenia.
Powoli wstałam, rozglądnęłam się w prawo i w lewo. Pogotowie jak pogotowie. Usłyszałam kroki. Weszła lekarka i moja wychowawczyni. O czymś rozmawiały po francusku. Potem pozwolono mi wrócić do hotelu.

Leżałam na łóżku, podczas kiedy cała klasa poszła na wieczorny spacer. Mi kazano zostać w hotelu. Z resztą to dobrze, bo nie miałam najmniejszej ochoty gdziekolwiek iść. Siedziałam na twitterze oglądając jakąś francuską telenowele, tak samo "dobre" jak brazylijskie seriale. Wątek uciekał sie do tego, że pewna pokojówka zakochuje się w swoim pracodawcy, który ma żonę. Pewnego dnia ta babka nakrywa swojego męża i tą pokojówkę na gorącej scenie w łóżku. Całą sytuację streściłam  na twitterze, dla zabicia nudy.
Tam jednak, nie zgasł pożar wywołany nowymi zdjęciami Justina. Dziwnie się czułam kiedy widziałam tweety obrażające mnie. Ludzie mnie nie znali a pisali "suka i dziwka". Napisałam: "a co byście zrobili, gdybyście dowiedzieli się, że to ja jestem na tym zdjęciu z JB? lmao". Chciałam zobaczyć czego się spodziewać, bo prędzej czy później to wyjdzie na jaw. Zobaczyłam odpowiedzi.
" Ja wale, to by było dziwne", albo "wole ciebie niż Selcie" lub "rozwaliłabym ci łeb" przeczytałam. Mieszane odpowiedzi, myślałam że będzie gorzej.
Zaczęła mnie boleć głowa, poszłam się umyć, ny potem od razu położyć się spać.
Umyta wyszłam z łazienki do mojego pokoju. Spojrzałam na godzinę. Było po 22:30, a Blair jeszcze nie było... Zgasiłam światło mi poszłam do łóżka. Wyjęłam telefon i zobaczyłam 5 nieodebranych połączeń. 1 od mamy, 1 od Blair i dwa od tego samego numeru co dostałam smsa. Wygrzebałam z szuflady kopertę i podświetlając telefonem zauważyłam ten sam numer co na telefonie. Zapisałam numer, a potem zadzwoniłam  na niego.
- Aye Jen - Usłyszałam głos Justina
- Hej, dzwoniłeś. - Powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Dzwoniłem, bo chciałem się zapytać, czy jutro nie będą się spinać jak cię gdzieś wezmę?
- Będą będą. - Odpowiedziałam z rezygnacją. - Słabo się czuję no i ogólnie dzisiaj byłam na pogotowiu, więc zamknęli mnie w hotelu na jutro, kto wie czy po jutrze też tu nie zostanę.
- Byłaś na pogotowiu? Ale nic... - nie dałam Justinowi dokończyć, bo usłyszałam kroki za drzwiami.
- Nie, nic mi nie jest. Przepraszam, ale muszę kończyć.
- Dobrze shawty do jutra. - Powiedział JB, a ja po prostu widziałam jak on to mówił, jak jego wargi układały podczas tego "shawty", które rzucił pod koniec rozmowy. Uśmiechnęłam się mimowolnie, bo uznałam, że mam mego szczęście skoro to przydarzyło się mnie. Zamknęłam oczy, bo głowo rozbolała mnie jeszcze bardziej.
Słyszałam jak drzwi się otwierały, ale prawie już spałam. Blair weszła, wzięła prysznic. Potem zasnęłam.

-Jenny, ja wychodzę. Idziemy z klasą gdzieś coś zwiedzać. Kuruj się -Słyszałam głos Blair.
- Okej - powiedziałam ziewając. Blair wyszła a ja poszłam dalej spać.
Wydawało mi się, że minęło kilka sekund kiedy moja przyjaciółka wparowała dosłownie do pokoju.
- Jenny! Jezu Jezu Jezu. - skakała po pokoju.
- Spokojnie Blair.  Mów co jest - usiadłam na łóżku przeciągając się w mojej piżamie, składającej się krótkich spodenek i luźnej bluzki z podobizną Justina z 2009 roku.
- Justin idzie do ciebie!!! Znaczy zapytał się przed hotelem czy jesteś, i za chwilę do ciebie powinien przyjść! -Blair prawie krzyczała - A teraz cię przepraszam, ale muszę iść bo Crosswors się wścieka.
- Ale jak to?! - zerwałam się natychmiast do łazienki, okiełznałam w miarę twarz gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Wyszłam z toalety, chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Na śmierć zapomniałam, że jestem w piżamie. Widziałam już twarz JB, ale szybko zamknęłam drzwi. Popędziłam do pokoju, ale nie znalazłam nic w co mogłabym się ubrać, a uznałam, że nie powinnam kazać Justinowi czekać. Speszona wpuściłam Justina do środka.
- Mam nadzieję, że tym razem nie zatrzaśniesz mi drzwi przed nosem. - Justin podszedł mnie i przytulił. Miałam ochotę zachować się jak Blair wczoraj.
- Spróbuję - zaśmiałam się - przepraszam ale nie zdążyłam się ogarnąć. Dopiero co wstałam. - poczułam się trochę dziwnie, bo tak naprawdę nie miałam nic na sobie.
- Mi tam to nie przeszkadza - Justin przygryzł wargę, a potem parsknął śmiechem w tym momencie co ja.
Justin usiadł na moim łóżku, a ja podeszłam do szafy. Mi przypadły jak zwykle szafki na górze, sięgnęłam rękoma tak, że bluzka podniosła mi się dość wysoko gdzieś na poziom bioder. Czułam wzrok Justina na sobie. Musiałam się odwrócić i sprawdzić. On szybko odwrócił wzrok, udając że przygląda się firanom. Na pewno firany go bardzo interesują. Wróciłam do wyboru ubrania na dzisiaj. Justin był ubrany w biały t-shirt i  nisko opadnięte (z resztą jak zwykle) spodnie. Uznałam, że musi być ciepło, więc wzięłam jakieś shorty i koszulę w kratę.
- Za chwilę będę - powiedziałam, po czym umknęłam do łazienki, w której szybko odprawiłam poranną toaletę i ubrałam się. Pomalowałam się, ale nie zbyt mocno. Tylko tusz i nie zbyt widoczna kreska. Wyszłam z łazienki, a Justin coś robił na moim telefonie. Skąd wiem, że to mój? Ponieważ z lewej strony mam przyklejony jeden kryształek. Dosłownie rzuciłam się i odebrałam mu telefon.
- Zwariowałeś? - Zaśmiałam się widząc co Justin pododawał na mojego twittera. Tweetów typu: "cześć tu Justin Bieber" lub "Kąpałam się z Obamą pod prysznicem" było ponad 20. - Głupi jesteś. Teraz daj mi swój telefon. Oko za oko, ząb za ząb.
Justin dał mi telefon, ja położyłam usiadłam koło niego i zaczęłam pisać różne głupoty. Połowa z nich była o Jerrym, ale pisałam je tak, żeby JB nie mógł ich zobaczyć. Przesłałam kilka tweetów dalej, a potem patrzyłam na reakcje tych dziewczyn. Pamiętam jak sobie wyobrażałam moją reakcję, gdyby Justin mnie retweetował. A teraz siedzi koło mnie.
- Weź mnie uszczypnij. - powiedziałam
- Czemu? - zapytał
- Bo wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Nie chcę, żebyś odebrał to źle, ale zrozum, że zawsze byłeś moim idolem, a teraz ta cała sprawa nabrała innego biegu. To jest coś wspaniałego, bo ja nigdy nie pomyślałabym, że kiedyś ciebie spotkam a co dopiero to - łzy zaczęły mi spływać po policzkach, bo dopiero teraz dotarło do mnie, że to jest spełnienie moich największych marzeń.- To wszystko jest za piękne, żeby było prawdziwe.
- Najwyraźniej to jest piękne i prawdziwe, Jen - Justin otarł mi ręką łzę. - Na prawdę - powiedział przytulając mnie. - Jestem tu. I ty też. - Justin trzymał mnie za ramiona - A teraz już nie płacz, bo to nie ma sensu.
- Ale ty sobie tego nie wyobrażasz co ja teraz czuję. Wyobraź sobie, że jesteś kogoś fanem i masz obsesje na jego punkcie, a potem go spotykasz i... - Justin nie pozwolił mi dokończyć zdanie tylko przerwał mi całując mnie w usta. - i dzieje się to co teraz - uśmiechnęłam się
- Never say never - wyszeptał. Wstał wraz ze mną i zaczął mnie całować. Przyparł mnie do ściany całując, a ja nie śmiałam mu przerywać. Nie ukrywam, że podobało mi się to nad wymiar.
- Wiesz, że to się nie uda, w sensie, że nasz związek - powiedziałam szeptem.
- Kto tak powiedział? - Justin uśmiechnął się i musnął moje usta po raz ostatni.
- Właściwie to nikt, ale to jest prawda...
- A ile razy, ktoś ci mówił, że mnie nie spotkasz? - Właściwie to Justin miał rację. Zawsze trzeba spróbować, chociaż by się w to nie wierzyło, że to się uda. Zawsze jest na coś szansa.
- Milion...
- No właśnie - Justin usiadł na łóżku - Chodź.
Usiadłam na kolanach Justina, ten wyjął z kieszeni małe pudełeczko otworzył je a moim oczom ukazał się wisiorek z literką "J". Justin zapiął mi go na szyi.
- Jennifer albo Justin - jak wolisz - powiedział i pocałował mnie, a w tej samej chwili do mojego pokoju wszedł Mike.
- Co ty tu robisz!? - krzyznęłam
- Nie ważne, co ty robisz z nim - wskazał na Justina.
- Nie mogę tu być? - odpowiedział JB
- Nie, to jest moja dziew..
- Mike nie. Nigdy nie byłam twoją dziewczyną, wyjdź stąd - wskazałam na drzwi.
- Nie będziesz mi rozkazywała - Mike podszedł bo mnie, i pociągnął mnie za bluzkę na co dałam mu w twarz. Nim się zorientowałam Justin wstał i przywalił Mike'owi w twarz i powiedział: "masz stąd wyjść, jasne?". Mike z krwawiącą wargą wyszedł.
- Wszystko dobrze?
- Tak Justin.. nie wiem co w go wstąpiło...
___________________________________________________
Tak, więc to tyle na dzisiaj. Trochę brak weny, przepraszam,
ale mam nadzieję że wam się jakoś podobało.
trochę późno dodałam, przepraszam.
a teraz chciałabym polecić jednego bloga:
http://iamericangirls.blogspot.com/ naprawdę polecam,
jeżeli chcecie poczytać prawdziwych słów o
przyjaźni i o życiu.

KOMENTUJCIE <3

piątek, 11 maja 2012

osiem.

   Miałam ochotę wstać i zacząć biegać w kółko i krzyczeć. Tak wiem, to głupie, ale jeżeli spotykasz swojego idola, który zawsze był dla ciebie ideałem i 2 dni po spotkaniu całujesz się z nim, to kto by nie miał takiej ochoty? Chociaż chwila, w której usta Justina spotkały się z moimi trwała nie dłużej, mi się wydawało jakby to była wieczność. Tak chciałam. Otworzyłam oczy, uśmiechnęłam się. Patrzyłam się w brązowe, połyskujące w słońcu oczy Justina, w które mogłabym się patrzeć bez końca.
- Wiem, że znamy się bardzo krótko, ale... - powiedział Justin.
- Nie ma żadnego ale - odpowiedziałam mu, całując go po raz drugi tym samym uniemożliwiając mu odpowiedzi. Nie było możliwości - zostać uchwyconym w kadrze jakiegoś paparazziego, bo trawa była wysoka. Z resztą , nie sądzę żeby Justin specjalnie się tym przejmował. 
  Położyłam głowę na ramieniu Justina. Chwilę się zastanowiłam nad dalszym działaniem, a potem objęłam go ręką. 
- Jen? - Justin przytulił mnie do siebie. 
- Słucham?
- Nie dałaś mi dokończyć wtedy więc daj teraz. Proszę. - Skinęłam głową, i zaczęłam słuchać Justina. - Tak, wiem poznaliśmy się wczoraj, ale to nie jest tak, że poznałem ciebie, fajnie. I tyle, dla mniej to coś więcej. Brzmi to strasznie powierzchownie, ale serio mi się podobasz. Nie wiem, ale masz coś w sobie takiego co sprawia, że za każdym razem jak cię widzę to cały jestem szczęśliwy, i... - zawiesił głos. 
- Nie musisz kończyć. Bo ja... - zastanowiłam się przez chwilę. - czuje to samo - Powiedziałam to. Nie byłam do końca pewna czy to są moje uczucia, ale tak. W obecności Justina, czuję się inaczej. Nie z tego powodu, że jest sławny i ma niesamowity talent. Nie wiem czemu, po prostu. - Na prawdę. - Mój drżący głos, sprawiał wrażenie, jakbym za chwilę miała płakać. Z pewnością, to była najlepsza chwila w moim życiu. 
  Niebo zaczęło się chmurzyć. Temperatura gwałtownie spadała, a ja ubrana w krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka zaczynałam marznąć. Oglądałam prognozę pogody, i nie zapowiadali zmian temperatury, więc ubrałam się stosownie do tego co prezenterzy mówili. Miejscami jeszcze mokry top, dawał nieprzyjemny chłód kiedy wiatr wiał. Justin zdjął swoją bluzę. Starał mi się ją ubrać. 
- Ale wtedy będzie tobie zimno... 
- O mnie się nie przejmuj - powiedział Justin, zakładając mi swoją bluzę. Pomyślałam, że Mike nigdy by tak nie zrobił. Byłam w nim ślepo zauroczona, i nie widziałam tego, jak chamsko mnie traktował. Justin wstał i podał mi rękę. Z chęcią zostałabym jeszcze tutaj, ale pogoda nie dopisywała, więc nie protestowałam.
  Wracaliśmy tą samą drogą co poprzednio, a ja zastanawiałam się co będzie jak wrócę do hotelu. Jednym słowem - przesrane. Wygrzebałam z torby telefon, włączyłam go bo z niewiadomych przyczyn się wyłączył. 17 nieodebranych połączeń, 8 wiadomości. Blair. Blair. Blair. Mike. Blair. Chwila zastanowienia. Mike? Od kiedy on się o mnie "martwi"? Może Blair od niego dzwoniła... Głupio mi tak trochę, że o niczym jej nie powiedziałam. Za chwilę będę w hotelu, to wszystko jej wyjaśnię, bo to nie jest ok wobec niej.
- Ja idę... - powiedziałam, kiedy staliśmy przed drzwiami. 
- Idę z tobą. Wiem, że wychowawczyni będzie na ciebie wściekła, a to moja wina. 
- Dobra, to chodź. - pociągnęłam Justina za rękę, a w recepcji stała już Crosswors rozmawiająca przez telefon. Zaczęłam się bać rezultatu tego, że uciekłam z Justinem, ale przecież nie odeślą mnie z powrotem do domu.
- Jennifer! Bogu dzięki! Myślałam, że porwano ciebie lub cokolwiek innego! - Wychowawczyni podbiegła do mnie. 
- Nie... jak widzi Pani jestem tutaj... 
- Widzę. A teraz tłumacz się, gdzie ciebie dziewczyno posiało! Zawiadomiliśmy policje, nikt nie mógł się z tobą skontaktować. 
- A więc... - chciałam już zacząć swój monolog gdy nagle przerwał mi Justin.
- Spotkałem Jen na Wieży Eiffla, zagadaliśmy się, a kiedy zorientowaliśmy się, pani klasy już nie było... Przepraszam, to moja wina nie powinnienem jej zagadywać.
- Ach tak... To ten chłopak krzyczący do Jennifer? Znajoma buźka, znajoma. Dobrze... Daruje wam, a teraz Jen kieruj się na kolacje. - Crosswors wyraźnie odetchnęła z ulgą, i poszła w stronę jadalni. Blair pewnie tez tam była, więc postanowiłam zaprowadzić Justina na górę. Tylko po to, żeby trochę z nim pobyć. Wchodziliśmy wolnym krokiem, kiedy nagle usłyszałam głos Blair, mówiącej prawdopodobnie do Polly -koleżanki z klasy. Polly miała tak charakterystyczny śmiech, że nie w sposób było nie odróżnić go od innych.
- Ja wale... - Pociągnęłam Justina za rękę i jak najszybciej dobiegliśmy do pokoju. Pospiesznie otworzyłam drzwi. - Wchodź tam i się nie ruszaj! - Otworzyłam drzwi do łazienki.
- Czekaj... ale po co?
- Proszę cię. - Podeszłam do Justina, pocałowałam go w policzek. Na jego twarzy zagościł uśmiech, z resztą na mojej też. Zamknęłam drzwi do łazienki i zgasiłam światło. Podbiegłam do mojego łóżka, wyciągnęłam pierwszą lepszą gazetę udając że czytam. W tej samej chwili drzwi się otworzyły.
- Jenny? Gdzie ty się do cholery podziewałaś?! Ja się o ciebie też martwię wiesz? - Blair podeszła do mnie i zaczęła potrząsać mną.
- Straciłam orientacje, a telefon mi się rozładował. No... przepraszam, masz szczęście, że w ogóle wróciłam.
  Chwila refleksji dla mnie. Tak. Powiem Blair o Justinie. Ona ma prawo o tym wiedzieć, nieważne jakie konsekwencje z tego wynikną.
- Blair? - zapytałam z niepewnością w głosie czy aby na pewno dobrze robię.
- Co jest? Zawsze tak mówisz, jak coś ważnego się stało...
- Bo widzisz... Chodzi o to, że kogoś spotkałam.
- A konkretnie? Znaczy w sensie, że chłopaka tak? No mam nadzieję, że chłopaka...
- Haha tak tak. Chłopaka. Ma na imię Justin. - powiedziałam nieco ściszonym głosem
- Ty patrz. Tak samo jak Bieber. Ja to spostrzegawcza jestem. - odpowiedziała mi, wyszarpując mi z rąk gazetę.
- Taaa... Tak samo. - Wstałam - Idę do toalety.
  Mam to zrobić? A co jeżeli to nie był dobry pomysł? Blair to moja przyjaciółka, i ona ma prawo o tym wiedzieć. Otworzyłam drzwi do toalety, a Justin siedział na toalecie przyglądając się składowi mojego żelu pod prysznic.
- Tylko proszę. Nie przestrasz się jej. - Wyszeptałam Justinowi, w taki sposób, że mógł sobie pomyśleć, że Blair to totalna idiotka. Chciałam już przejść przez próg. Zatrzymałam się by potem nie żałować. Raz kozie śmierć. Popatrzyłam się Justinowi w oczy,  był chyba zagubiony. Nie wiedział co się dzieje.
  Kiedy weszłam do pokoju, Blair nie zwróciła na mnie uwagi. Czytała dalej te swoje pisemka, nic nie zauważyła. Powiedziałam tylko "Dokładnie tak samo jak Justin Bieber", a wtedy Blair podniosła głowę, oczy zrobiły jej się wielkie jak u kota. Gazeta spadła jej na podłogę. Chwilę tkwiła w bezruchu kiedy nagle z piskiem podniosła się z łóżka i zaczęła latać, trząść się i tarzać po całym pokoju jak oszalała. Śmiałam się z niej bo nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Justin najwidoczniej był przyzwyczajony do takich widoków, więc tylko się uśmiechnął parsknął śmiechem i pomógł Blair wstać.
- Wszystko okej? - zapytał się kiedy ja nadal nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.
- Yhym...
- Tak więc widzisz. - wtrąciłam - tylko proszę cię. Błagam nie mów nikomu. Za chwilę wracam, a ty się uspokój w tym czasie.
  Poszłam na dół z Justinem, żeby odprowadzić go do wyjścia. Słońce już wyszło zza chmur, więc poszlismy usiąść na ławkę zaraz koło hotelu, która była dobrze ukryta, nie było jej widać przez krzaki, jednak słońce na nią padało.
- Jesteś na mnie zły, że cię przedstawiłam, prawda? - zapytałam się Justina
- Nie jestem - Justin objął mnie ramieniem. - Czemu tak myślisz?
- Tak mi się jakoś wydaje... Kiedy wracasz do Stanów? - Justin milczał i wpatrywał się w jeden punkt - Halo?
- Chyba pojutrze. - wszeptał.
  Czyli dzisiejsze spotkanie nie było przypadkowe? Nie wydaje mi się, że Justin musiał specjalnie mnie "śledzić", żeby spędzić jeszcze trochę czasu razem skoro faktycznie tak mało go zostało. Przynajmniej tak bym chciała. Nie odpowiedziałam nic, tylko położyłam głowę na jego ramieniu. Nie chciałam iść, ale Blair może być roztrzęsiona po całym zajściu.
- Justin muszę już iść - powiedziałam. Pożegnałam się Justinem, przytulając się do niego. Nie zdarzając na to co Justin pomysli, pocałowałam go jeszcze raz tak jak wtedy na polanie. "Do jutra" powiedziałam a potem zniknęłam za rogiem.
  Wróciłam do Blair, która miała banana na twarzy. Chciała żebym wszystko jej opowiedziała. Więc tak zrobiłam.

_______________________________________________________
No.. koniec na dzisiaj, mam nadzieję, że wam się podobało.
Następnym razem napiszę dłuższy, tylko muszę mieć pewność że to
wam się w ogóle podoba..
jak chcecie to to mój twitter @lawrencination a to moje gg: 19803011 ♥
nn za tydzień :D


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz