Zmiana adresu :) .
Hej Robaczki
.
Przeniosłam bloga na http://never-let-you-go-jb.blogspot.com/ . wchodźcie tam i komentujcie <3. #peace <3.

Przeniosłam bloga na http://never-let-you-go-jb.blogspot.com/ . wchodźcie tam i komentujcie <3. #peace <3.
„To jeszcze nie koniec naszej historii”
Co on mu takiego zrobił ?! No co do cholery ?!
- Złapali go ?
- Wciąż szukają ..
- Niech pani przy nim będzie cały czas, gdyby się obudził, jego stan się pogorszył lub poprawił niech pani dzwoni . Ja zaraz wrócę.
Wybiegłam ze szpitala. Gdzie mógł się ukrywać ten dupek? Melina . No tak, ktoś taki jak on teraz pewnie spędza tam mnóstwo czasu. Poszłam w kierunku starego opuszczonego budynku. Wiedziałam, że go tam znajdę i nie myliłam się. Siedział na jakimś stołku, sam. Koledzy go opuścili ? Zresztą nie ważne .
- Czemu mu to zrobiłeś, kurwa no czemu, co on Ci takiego zrobił ?! – zaczęłam się na niego wydzierać.
Spojrzał na mnie.. Był zjarany, to było pewne, zdążyłam nauczyć się odróżniać to kiedy był normalny, a kiedy nie ..
- Co tam u Zayna ? – powiedział z zadowoleniem i zaczął się chamsko śmiać.
Myślałam, że nie wytrzymam i go pierdolnę. Spokojnie Bella, tylko nie trać kontroli, mówiłam sobie w duchu.
- On walczy o życie, co Ci takiego zrobił no powiedz mi co ?! – nie mogłam tego pojąć.. dlaczego akurat Zayna pobił, no co on mu zrobił no ?
- Powinnaś sobie podziękować, gdyby nie ty, nie doszłoby do tego ! – Michał podniósł głos.
- Ja ? O co Ci chodzi ? – dlaczego posądzał o to mnie ?
- Gdybyś ze mną porozmawiała normalnie, do niczego by nie doszło. Nic by się nie stało. Ale nie ty wolałaś go na mnie napuścić, a ja nie zapominam o zemście.
- Wyciągnąłeś sprawę sprzed kilku miesięcy, po za tym o czym miałabym z Tobą rozmawiać, co?! Zdradziłeś mnie kurwa na moich oczach, oczekiwałeś, że wybaczę Ci i zaraz będzie wszystko w porządku? Wiesz co, żałosny jesteś. Po za tym nie daruję Ci tego kurwa, nie daruję rozumiesz ?! – wydarłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia .
Kiedy nagle Michał złapał mnie za nadgarstek i zaczął mną szarpać. Był silniejszy. I to o wiele. Uderzył mnie w twarz. Z moich oczu wydobyły się krople łez.
- Teraz mi nie uciekniesz szmato, nikt Cię nie obroni. Tutaj jestem tylko ja i ty. – zaczął mnie pchać w stronę ściany. Próbował mnie pocałować, ale tylko naplułam mu w twarz.
- Zostaw mnie !! Zostaw mnie skurwysynu !! – zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam . – POMOCY !!
- Nikt Cię nie usłyszy . Dzisiaj będziesz moja. – szepnął mi do ucha i zaczął się do mnie dobierać.
Myślałam, że to już koniec. Próbowałam się wyrywać, krzyczałam, ale nie miałam żadnych szans. Zaczął rozpinać moją koszulę , a ja krzyczałam głośniej i mocniej się wyrywałam, ale trzymał mnie bardzo mocno.. Rozpłakałam się z bezsilności.. Kiedy nagle ktoś krzyknął :
- Zostaw ją ! – znałam ten głos.
- A Ty kim do cholery jesteś żeby mi rozkazywać ? – Michał wyraźnie się wkurzył .
- Kimś ważniejszym niż Ty. Do tego policja jest już w drodze – odpowiedział mu Justin.
To on, uratował mnie. Zapięłam koszulę i pobiegłam w jego kierunku .
- Justin, chodź idziemy stąd. – wzięłam go za rękę, ale on nie chciał iść .. – Justin no chodź ! Zostaw go. Policja się nim zajmie . – pociągnęłam go za sobą ponownie, tym razem poszedł za mną .
- Nic Ci nie jest ? – zapytał i przytulił mnie do siebie.
Rozpłakałam się, w końcu poczułam się bezpieczna. – Nie, chyba nie. Dziękuję .
- Nie masz za co mi dziękować, nie powinnaś iść do niego sama.
- Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie jestem ?
- Zauważyłem Cię w drodze do szpitala, biegłaś jak oszalała, postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Nawet wołałem, ale mnie nie słyszałaś .
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj tylko chodź tutaj do mnie – i przytulił mnie do siebie mocniej. – Chodź pójdziemy do mnie, musisz coś zjeść i się przebrać.
Dopiero teraz zauważyłam, że moja koszula jest cała podarta.
*
Poszliśmy do niego i zgodnie z zapowiedzią zmieniłam swój ubiór i wykąpałam się. Justin dał mi koszulę Pattie. A w między czasie zrobił coś do jedzenia. Zjedliśmy w spokoju.
- Chodźmy do Zayna – powiedziałam .
- Tak, chodźmy do niego, oby czuł się lepiej. – powiedział pełen nadziei .
Pomyślałam chwilkę o dzisiejszych wydarzeniach, doszłam do jednego wniosku . Podeszłam do niego.
- Justin… Nie możemy się dalej spotykać.. Nie mogę pozwolić, żeby coś Ci się stało, ten psychol jest zdolny do wszystkiego, a gdyby on coś Ci zrobił.. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Sam widzisz co zrobił z Zaynem.. Nie możemy … Nie mogę narażać Cię na takie niebezpieczeństwo. – powiedziałam z łzami w oczach, nie chciałam go stracić, ale nie mogłam pozwolić na to, że coś może mu się stać z mojej winy.
Zaczęłam zmierzać w kierunku drzwi. Ubrałam buty. Nacisnęłam na klamkę. Wróć, pomyślałam. Więc wróciłam się do Justina, żeby pocałować go w policzek na pożegnanie, skoro to miał być ostatni raz kiedy z nim rozmawiam… Podbiegłam do niego i chciałam go pocałować i uciec… tak uciec, ale on się tylko odsunął .. Wziął mnie za rękę, spojrzał głęboko w oczy.
- Bello Eleno Bennett pamiętaj 5 podstawowych słów : I never let you go . Zbyt wiele dla mnie znaczysz, żebym mógł zerwać z Tobą kontakt, przez jednego debila. Mam Kennego, on nic mi nie zrobi. Mam ochronę 24 godziny na dobę, Tobie też by się takowa przydała. Pogadam o tym z Kennym. Nic mi się nie stanie i nie mam zamiaru tracić z Tobą kontaktu, rozumiesz ?
- Ale Justin .. – zaczęłam, ale nie zdążyłam dokończyć, bo Bieber uciszył mnie
- Żadnego ale , to jeszcze nie koniec naszej historii. – i przytulił mnie mocno do siebie.
Czułam się taka bezpieczna w jego objęciach. Przestałam protestować, miał rację, przecież jest gwiazdą i ma cały czas ochronę. Przez chwilę staliśmy obejmując się, w końcu musiałam się odezwać.
- Dziękuję .
- Za co ?
- Za to że jesteś… Bez Ciebie moje życie byłoby kompletnie bez sensu .
- To ja dziękuję, za to Tobie. – powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.
- Chodźmy do Zayna. Ciekawe jak się czuje.
Zrobiliśmy tak jak powiedziałam. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia w którym leżał mój przyjaciel, nikogo nie było nawet jego. Przestraszyłam się, przez głowę przeszło mi milion myśli. Pogorszyło mu się ? Ma operację ? Wypisali go ? Nie to nie możliwe, zbyt szybko. Wyszliśmy z sali i poszliśmy do pomieszczenia pielęgniarek .
- Dzień dobry, przepraszam gdzie leży Zayn Malik ? Nie ma go w swoim pokoju.. Coś się stało ? – odezwałam się pierwsza .
I tutaj poinformowali mnie co jest z moim Zaynem ..
- Złapali go ?
- Wciąż szukają ..
- Niech pani przy nim będzie cały czas, gdyby się obudził, jego stan się pogorszył lub poprawił niech pani dzwoni . Ja zaraz wrócę.
Wybiegłam ze szpitala. Gdzie mógł się ukrywać ten dupek? Melina . No tak, ktoś taki jak on teraz pewnie spędza tam mnóstwo czasu. Poszłam w kierunku starego opuszczonego budynku. Wiedziałam, że go tam znajdę i nie myliłam się. Siedział na jakimś stołku, sam. Koledzy go opuścili ? Zresztą nie ważne .
- Czemu mu to zrobiłeś, kurwa no czemu, co on Ci takiego zrobił ?! – zaczęłam się na niego wydzierać.
Spojrzał na mnie.. Był zjarany, to było pewne, zdążyłam nauczyć się odróżniać to kiedy był normalny, a kiedy nie ..
- Co tam u Zayna ? – powiedział z zadowoleniem i zaczął się chamsko śmiać.
Myślałam, że nie wytrzymam i go pierdolnę. Spokojnie Bella, tylko nie trać kontroli, mówiłam sobie w duchu.
- On walczy o życie, co Ci takiego zrobił no powiedz mi co ?! – nie mogłam tego pojąć.. dlaczego akurat Zayna pobił, no co on mu zrobił no ?
- Powinnaś sobie podziękować, gdyby nie ty, nie doszłoby do tego ! – Michał podniósł głos.
- Ja ? O co Ci chodzi ? – dlaczego posądzał o to mnie ?
- Gdybyś ze mną porozmawiała normalnie, do niczego by nie doszło. Nic by się nie stało. Ale nie ty wolałaś go na mnie napuścić, a ja nie zapominam o zemście.
- Wyciągnąłeś sprawę sprzed kilku miesięcy, po za tym o czym miałabym z Tobą rozmawiać, co?! Zdradziłeś mnie kurwa na moich oczach, oczekiwałeś, że wybaczę Ci i zaraz będzie wszystko w porządku? Wiesz co, żałosny jesteś. Po za tym nie daruję Ci tego kurwa, nie daruję rozumiesz ?! – wydarłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia .
Kiedy nagle Michał złapał mnie za nadgarstek i zaczął mną szarpać. Był silniejszy. I to o wiele. Uderzył mnie w twarz. Z moich oczu wydobyły się krople łez.
- Teraz mi nie uciekniesz szmato, nikt Cię nie obroni. Tutaj jestem tylko ja i ty. – zaczął mnie pchać w stronę ściany. Próbował mnie pocałować, ale tylko naplułam mu w twarz.
- Zostaw mnie !! Zostaw mnie skurwysynu !! – zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak mogłam . – POMOCY !!
- Nikt Cię nie usłyszy . Dzisiaj będziesz moja. – szepnął mi do ucha i zaczął się do mnie dobierać.
Myślałam, że to już koniec. Próbowałam się wyrywać, krzyczałam, ale nie miałam żadnych szans. Zaczął rozpinać moją koszulę , a ja krzyczałam głośniej i mocniej się wyrywałam, ale trzymał mnie bardzo mocno.. Rozpłakałam się z bezsilności.. Kiedy nagle ktoś krzyknął :
- Zostaw ją ! – znałam ten głos.
- A Ty kim do cholery jesteś żeby mi rozkazywać ? – Michał wyraźnie się wkurzył .
- Kimś ważniejszym niż Ty. Do tego policja jest już w drodze – odpowiedział mu Justin.
To on, uratował mnie. Zapięłam koszulę i pobiegłam w jego kierunku .
- Justin, chodź idziemy stąd. – wzięłam go za rękę, ale on nie chciał iść .. – Justin no chodź ! Zostaw go. Policja się nim zajmie . – pociągnęłam go za sobą ponownie, tym razem poszedł za mną .
- Nic Ci nie jest ? – zapytał i przytulił mnie do siebie.
Rozpłakałam się, w końcu poczułam się bezpieczna. – Nie, chyba nie. Dziękuję .
- Nie masz za co mi dziękować, nie powinnaś iść do niego sama.
- Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie jestem ?
- Zauważyłem Cię w drodze do szpitala, biegłaś jak oszalała, postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Nawet wołałem, ale mnie nie słyszałaś .
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj tylko chodź tutaj do mnie – i przytulił mnie do siebie mocniej. – Chodź pójdziemy do mnie, musisz coś zjeść i się przebrać.
Dopiero teraz zauważyłam, że moja koszula jest cała podarta.
*
Poszliśmy do niego i zgodnie z zapowiedzią zmieniłam swój ubiór i wykąpałam się. Justin dał mi koszulę Pattie. A w między czasie zrobił coś do jedzenia. Zjedliśmy w spokoju.
- Chodźmy do Zayna – powiedziałam .
- Tak, chodźmy do niego, oby czuł się lepiej. – powiedział pełen nadziei .
Pomyślałam chwilkę o dzisiejszych wydarzeniach, doszłam do jednego wniosku . Podeszłam do niego.
- Justin… Nie możemy się dalej spotykać.. Nie mogę pozwolić, żeby coś Ci się stało, ten psychol jest zdolny do wszystkiego, a gdyby on coś Ci zrobił.. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Sam widzisz co zrobił z Zaynem.. Nie możemy … Nie mogę narażać Cię na takie niebezpieczeństwo. – powiedziałam z łzami w oczach, nie chciałam go stracić, ale nie mogłam pozwolić na to, że coś może mu się stać z mojej winy.
Zaczęłam zmierzać w kierunku drzwi. Ubrałam buty. Nacisnęłam na klamkę. Wróć, pomyślałam. Więc wróciłam się do Justina, żeby pocałować go w policzek na pożegnanie, skoro to miał być ostatni raz kiedy z nim rozmawiam… Podbiegłam do niego i chciałam go pocałować i uciec… tak uciec, ale on się tylko odsunął .. Wziął mnie za rękę, spojrzał głęboko w oczy.
- Bello Eleno Bennett pamiętaj 5 podstawowych słów : I never let you go . Zbyt wiele dla mnie znaczysz, żebym mógł zerwać z Tobą kontakt, przez jednego debila. Mam Kennego, on nic mi nie zrobi. Mam ochronę 24 godziny na dobę, Tobie też by się takowa przydała. Pogadam o tym z Kennym. Nic mi się nie stanie i nie mam zamiaru tracić z Tobą kontaktu, rozumiesz ?
- Ale Justin .. – zaczęłam, ale nie zdążyłam dokończyć, bo Bieber uciszył mnie
- Żadnego ale , to jeszcze nie koniec naszej historii. – i przytulił mnie mocno do siebie.
Czułam się taka bezpieczna w jego objęciach. Przestałam protestować, miał rację, przecież jest gwiazdą i ma cały czas ochronę. Przez chwilę staliśmy obejmując się, w końcu musiałam się odezwać.
- Dziękuję .
- Za co ?
- Za to że jesteś… Bez Ciebie moje życie byłoby kompletnie bez sensu .
- To ja dziękuję, za to Tobie. – powiedział, po czym pocałował mnie w czoło.
- Chodźmy do Zayna. Ciekawe jak się czuje.
Zrobiliśmy tak jak powiedziałam. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia w którym leżał mój przyjaciel, nikogo nie było nawet jego. Przestraszyłam się, przez głowę przeszło mi milion myśli. Pogorszyło mu się ? Ma operację ? Wypisali go ? Nie to nie możliwe, zbyt szybko. Wyszliśmy z sali i poszliśmy do pomieszczenia pielęgniarek .
- Dzień dobry, przepraszam gdzie leży Zayn Malik ? Nie ma go w swoim pokoju.. Coś się stało ? – odezwałam się pierwsza .
I tutaj poinformowali mnie co jest z moim Zaynem ..
_______________________________________________
Rozdział dedykuję @carolina_nowak , obiecałam i słowa dotrzymuję. Dziękuję, że czytasz wypociny moje ♥
+ Machnaczka jest więcej Justina
.
+ Maaaia, tak to Anahi <3
+ Co do wyglądu bloga, wszystko zawdzięczam @ItsTeenager . DZIĘKUJĘ ! <3 .
Chciałabym wam bardzo podziękować za te wszystkie miłe komentarze.. Ale co do mojego talentu nie jestem przekonana haha ;d .
Następny rozdział, pojawi się, wtedy kiedy nadejdzie moja wena
.
Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję i co ? DO NASTĘPNEGO ! ; * .
KOCHAM WAS <3 .
Rozdział dedykuję @carolina_nowak , obiecałam i słowa dotrzymuję. Dziękuję, że czytasz wypociny moje ♥
+ Machnaczka jest więcej Justina

+ Maaaia, tak to Anahi <3
+ Co do wyglądu bloga, wszystko zawdzięczam @ItsTeenager . DZIĘKUJĘ ! <3 .
Chciałabym wam bardzo podziękować za te wszystkie miłe komentarze.. Ale co do mojego talentu nie jestem przekonana haha ;d .
Następny rozdział, pojawi się, wtedy kiedy nadejdzie moja wena

Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję i co ? DO NASTĘPNEGO ! ; * .
KOCHAM WAS <3 .
Rozdział 9 : Najważniejszy był teraz On.
Weszłam do domu i od razu usłyszałam głos mamy :
- Bella, Bella to ty ? – zaczęła iść w moim kierunku
- A kto niby inny ? – spytałam z sarkazmem .
- Jezu, Bella, tak się o Ciebie martwiliśmy . – powiedziała, po czym przytuliła mnie do siebie.
- Niby czemu? – i zrobiłam minę typu WTF ?
- ah.. Pewnie nic nie wiesz ..
- Ale o czym ?! – podniosłam głos, bo dalej nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Poł godziny temu, zadzwoniła mama Zayna .
- Zayna ?! Czemu ona dzwoniła do nas ? – zaczęłam się dopytywać, czułam, że stało się coś złego.
- Ktoś go pobił i leży teraz w szpitalu .. Jego stan nie jest najlepszy , myśleliśmy, że jesteś z nim i dlatego się tak niepokoiliśmy – poinformowała mnie .
- Jezu ! Jak to ?! POBITY ?! – ta wiadomość kompletnie mnie zszokowała .
Wzięłam kurtkę pod pachę, bo tylko ją zdążyłam wcześniej zdjąć i wybiegłam z domu. Biegłam najszybciej jak umiałam w stronę szpitala. Prawie płakałam… Zastanawiałam się kto mógł mu to zrobić, ale to nie ważne, najważniejszy jest teraz on.
- Bella, Bella to ty ? – zaczęła iść w moim kierunku
- A kto niby inny ? – spytałam z sarkazmem .
- Jezu, Bella, tak się o Ciebie martwiliśmy . – powiedziała, po czym przytuliła mnie do siebie.
- Niby czemu? – i zrobiłam minę typu WTF ?
- ah.. Pewnie nic nie wiesz ..
- Ale o czym ?! – podniosłam głos, bo dalej nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Poł godziny temu, zadzwoniła mama Zayna .
- Zayna ?! Czemu ona dzwoniła do nas ? – zaczęłam się dopytywać, czułam, że stało się coś złego.
- Ktoś go pobił i leży teraz w szpitalu .. Jego stan nie jest najlepszy , myśleliśmy, że jesteś z nim i dlatego się tak niepokoiliśmy – poinformowała mnie .
- Jezu ! Jak to ?! POBITY ?! – ta wiadomość kompletnie mnie zszokowała .
Wzięłam kurtkę pod pachę, bo tylko ją zdążyłam wcześniej zdjąć i wybiegłam z domu. Biegłam najszybciej jak umiałam w stronę szpitala. Prawie płakałam… Zastanawiałam się kto mógł mu to zrobić, ale to nie ważne, najważniejszy jest teraz on.
*
Wbiegłam zdyszana do szpitala, zauważyłam jakąś pielęgniarkę, zaczepiłam ją.
- Przepraszam, wie pani może gdzie leży Zayn Malik ? – zapytałam ją ledwo łapiąc oddech.
- W sali numer 107 . – opowiedziała mi blondynka .
- Dziękuję .
I pobiegłam przed siebie szukając danego numeru pomieszczenia. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi a na nich widniała liczba 107. Weszłam do środka. Sala była mała, przeznaczona dla 3 osób. W łóżku pod oknem zauważyłam mojego przyjaciela.. Leżał był cały posiniaczony, miał kroplówkę… Podbiegłam do niego i ścisnęłam jego dłoń, zaczęłam płakać .
- Kto Ci to zrobił, braciszku – wiem, nie był moim bratem, ale tak go właśnie traktowałam. Jak starszego brata, który zawsze się mną opiekuje.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej patrząc na jego posiniaczoną twarz. Z tego co zdążyłam zauważyć miał złamaną rękę, była w gipsie. Nawet nie zorientowałam się kiedy mama Zayna weszła do pokoju i położyła mi rękę na ramieniu.
- Wyjdzie z tego ? – zapytałam.
- Tak, ale to może potrwać, jest nieprzytomny, nie wiadomo kiedy się ocknie, ma złamaną rękę i nogę i jest cały posiniaczony. – zaczęła płakać.
Nie wiedziałam co mam zrobić.. Jak się zachować w stosunku do niej .. Położyłam tylko wolną rękę na jej ręce.
- Wiadomo kto mu to zrobił ?
- Policja szuka świadków, z tego co mówili to znaleźli już paru i będą ich przesłuchiwać.
Zabiję skurwysyna, który mu to zrobił, urządzę mu piekło – powiedziałam w duchu.
Mama Zayna przyniosła dwa krzesła, dała mi jedno i razem siedziałyśmy przy jego łóżku czekając aż się obudzi. Cały czas zastanawiałam się kto mógł mu to zrobić.. Zayn nie miał nigdy żadnych wrogów.. Był lubiany.. Nikt nie przychodził mi na myśl. Patrzałam na niego, a z moich oczu wydobywało się coraz więcej łez. Nie potrafiłam patrzeć na niego w takim stanie, szczególnie dlatego, że nie mogłam mu pomóc.
- Wróć do domu, prześpij się, jutro wrócisz. – powiedziała mama Zayna.
- Chcę zostać… Nie mogę go tutaj zostawić samego .
- Ja z nim będę.
- Naprawdę chcę zostać.. Może pani pójdzie odpocząć, pewnie niedawno wróciła pani z pracy.
- Masz rację dopiero co wróciłam, chyba powinnam się odświeżyć, pójdę do domu i coś zjem, Tobie też coś przyniosę. Jakby co, dzwoń do mnie.
- Dobrze .
Jego mama wyszła z sali i zostałam z nim sama. Byłam zmęczona.. Dzwonił telefon. Mama.
Ja : Mamo zostanę z Zaynem w szpitalu.
M : Powinnaś wrócić do domu, ma tam przecież dobrą opiekę.
Ja : Muszę przy nim być. Wrócę jutro. Cześć.
Rozłączyłam się, nie miałam zamiaru słuchać tego że powinnam wrócić do domu. Co z tego? Zayn nigdy nie zostawiłby mnie samej w takiej sytuacji, ja jego też nie zamierzałam. Oparłam głowę o łóżko i zasnęłam. Obudziłam się o 6. Zayn dalej spał.. A ja znowu się rozpłakałam. Siedziałam tak przy jego łóżku do godziny 8, kiedy przyszła jego mama i przyniosła mi śniadanie. Posiłek zjadłam w szpitalu, nie chciałam go opuszczać ani na chwilkę. Zayn leżał w tej sali sam, kompletnie sam, chciałam przy nim być kiedy się obudzi.
- Przepraszam, wie pani może gdzie leży Zayn Malik ? – zapytałam ją ledwo łapiąc oddech.
- W sali numer 107 . – opowiedziała mi blondynka .
- Dziękuję .
I pobiegłam przed siebie szukając danego numeru pomieszczenia. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi a na nich widniała liczba 107. Weszłam do środka. Sala była mała, przeznaczona dla 3 osób. W łóżku pod oknem zauważyłam mojego przyjaciela.. Leżał był cały posiniaczony, miał kroplówkę… Podbiegłam do niego i ścisnęłam jego dłoń, zaczęłam płakać .
- Kto Ci to zrobił, braciszku – wiem, nie był moim bratem, ale tak go właśnie traktowałam. Jak starszego brata, który zawsze się mną opiekuje.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej patrząc na jego posiniaczoną twarz. Z tego co zdążyłam zauważyć miał złamaną rękę, była w gipsie. Nawet nie zorientowałam się kiedy mama Zayna weszła do pokoju i położyła mi rękę na ramieniu.
- Wyjdzie z tego ? – zapytałam.
- Tak, ale to może potrwać, jest nieprzytomny, nie wiadomo kiedy się ocknie, ma złamaną rękę i nogę i jest cały posiniaczony. – zaczęła płakać.
Nie wiedziałam co mam zrobić.. Jak się zachować w stosunku do niej .. Położyłam tylko wolną rękę na jej ręce.
- Wiadomo kto mu to zrobił ?
- Policja szuka świadków, z tego co mówili to znaleźli już paru i będą ich przesłuchiwać.
Zabiję skurwysyna, który mu to zrobił, urządzę mu piekło – powiedziałam w duchu.
Mama Zayna przyniosła dwa krzesła, dała mi jedno i razem siedziałyśmy przy jego łóżku czekając aż się obudzi. Cały czas zastanawiałam się kto mógł mu to zrobić.. Zayn nie miał nigdy żadnych wrogów.. Był lubiany.. Nikt nie przychodził mi na myśl. Patrzałam na niego, a z moich oczu wydobywało się coraz więcej łez. Nie potrafiłam patrzeć na niego w takim stanie, szczególnie dlatego, że nie mogłam mu pomóc.
- Wróć do domu, prześpij się, jutro wrócisz. – powiedziała mama Zayna.
- Chcę zostać… Nie mogę go tutaj zostawić samego .
- Ja z nim będę.
- Naprawdę chcę zostać.. Może pani pójdzie odpocząć, pewnie niedawno wróciła pani z pracy.
- Masz rację dopiero co wróciłam, chyba powinnam się odświeżyć, pójdę do domu i coś zjem, Tobie też coś przyniosę. Jakby co, dzwoń do mnie.
- Dobrze .
Jego mama wyszła z sali i zostałam z nim sama. Byłam zmęczona.. Dzwonił telefon. Mama.
Ja : Mamo zostanę z Zaynem w szpitalu.
M : Powinnaś wrócić do domu, ma tam przecież dobrą opiekę.
Ja : Muszę przy nim być. Wrócę jutro. Cześć.
Rozłączyłam się, nie miałam zamiaru słuchać tego że powinnam wrócić do domu. Co z tego? Zayn nigdy nie zostawiłby mnie samej w takiej sytuacji, ja jego też nie zamierzałam. Oparłam głowę o łóżko i zasnęłam. Obudziłam się o 6. Zayn dalej spał.. A ja znowu się rozpłakałam. Siedziałam tak przy jego łóżku do godziny 8, kiedy przyszła jego mama i przyniosła mi śniadanie. Posiłek zjadłam w szpitalu, nie chciałam go opuszczać ani na chwilkę. Zayn leżał w tej sali sam, kompletnie sam, chciałam przy nim być kiedy się obudzi.
*
- Bella, pójdź do domu, wykąp się i prześpij, wrócisz tutaj zaraz, ja z nim cały czas będę – nalegała już któryś raz z rzędu mama Zayna.
- Dobrze, za 3 godziny wrócę, gdyby coś się działo, tutaj jest mój numer telefonu niech pani zadzwoni – przy czym podałam jej karteczkę z moim numerem, nie chciałam go zostawiać, ale jego mama miała rację powinnam się ogarnąć, wciąż miałam na sobie sukienkę z wczorajszego zakończenia roku szkolnego.
Poszłam do domu, droga zajęła mi 30 minut. Weszłam, w domu nikogo nie było, pewnie wszyscy w pracy, pomyślałam. Poszłam do siebie wzięłam szybki prysznic, włosy związałam w kucyk, miałam podkrążone oczy, więc przykryłam je pod grubszą warstwą pudru. Z szafy wyciągnęłam pierwsze lepsze jeansy i koszulę w kratkę, do tego nałożyłam tenisówki, zeszłam na dół i zjadłam jajecznicę, po czym napisałam mamie karteczkę / Jestem u Zayna, nie wiem kiedy wrócę… Nie mogę go teraz zostawić samego.. Mam nadzieje, że rozumiesz. Bella. / I wyszłam z domu. Była godzina 16, więc zanim doszłam było jakoś 25 po. Weszłam do pokoju pełna nadziei , że z przyjacielem jest lepiej, łudziłam się, dalej leżał nieprzytomny, a przy łóżku nie było jego mamy.. No nieźle pomyślałam sobie. Usiadłam obok niego i wzięłam go za rękę. Zadzwonił telefon.
Ja : Halo ?
J : Cześć Bella, tu Justin, nie wyskoczyłabyś ze mną na spacer ?
Ja : Justin przepraszam .. Nie mogę.. Zayn .. * tutaj zaczęłam szlochać *
J : Co z Zaynem ?
Ja : Leży w szpitalu, jest nieprzytomny. * ledwo co z siebie wydobyłam te kilka słów *
J : Co się stało ? Zresztą, nieważne, zaraz tam będę , czekaj na mnie. Który numer sali?
Ja : 107.
I rozłączyłam się. Cieszyłam się, że Justin będzie tutaj ze mną. Zawsze będę miała się do kogo odezwać. A jeśli o odzywaniu się do kogoś, to wróciła mama Zayna.
- Miała pani przy nim siedzieć cały czas – najechałam na nią, trochę niegrzecznie, ale w końcu jest matką powinna być przy nim cały czas.
- Wyszłam tylko na chwilkę, porozmawiać z policją – wytłumaczyła się szybko.
- Wiedzą coś ? Wiedzą kto mu to zrobił ? – dopytywałam się.
- Tak .
I tutaj podała jego imię i nazwisko. Myślałam, że zaraz eksploduję.
___________________________________
No i mamy 9
Z tego co widziałam, to nie mogliście się go doczekać, więc dodaję tak szybko
. Ale muszę was zaszantażować xD.
Rozdział 10 = 15 komentarzy .
Dacie radę, co nie ?
. Polecajcie komu się da i wgl
.
To jak , do dziesiątego nie ? :*
Kocham Was <3 .
- Dobrze, za 3 godziny wrócę, gdyby coś się działo, tutaj jest mój numer telefonu niech pani zadzwoni – przy czym podałam jej karteczkę z moim numerem, nie chciałam go zostawiać, ale jego mama miała rację powinnam się ogarnąć, wciąż miałam na sobie sukienkę z wczorajszego zakończenia roku szkolnego.
Poszłam do domu, droga zajęła mi 30 minut. Weszłam, w domu nikogo nie było, pewnie wszyscy w pracy, pomyślałam. Poszłam do siebie wzięłam szybki prysznic, włosy związałam w kucyk, miałam podkrążone oczy, więc przykryłam je pod grubszą warstwą pudru. Z szafy wyciągnęłam pierwsze lepsze jeansy i koszulę w kratkę, do tego nałożyłam tenisówki, zeszłam na dół i zjadłam jajecznicę, po czym napisałam mamie karteczkę / Jestem u Zayna, nie wiem kiedy wrócę… Nie mogę go teraz zostawić samego.. Mam nadzieje, że rozumiesz. Bella. / I wyszłam z domu. Była godzina 16, więc zanim doszłam było jakoś 25 po. Weszłam do pokoju pełna nadziei , że z przyjacielem jest lepiej, łudziłam się, dalej leżał nieprzytomny, a przy łóżku nie było jego mamy.. No nieźle pomyślałam sobie. Usiadłam obok niego i wzięłam go za rękę. Zadzwonił telefon.
Ja : Halo ?
J : Cześć Bella, tu Justin, nie wyskoczyłabyś ze mną na spacer ?
Ja : Justin przepraszam .. Nie mogę.. Zayn .. * tutaj zaczęłam szlochać *
J : Co z Zaynem ?
Ja : Leży w szpitalu, jest nieprzytomny. * ledwo co z siebie wydobyłam te kilka słów *
J : Co się stało ? Zresztą, nieważne, zaraz tam będę , czekaj na mnie. Który numer sali?
Ja : 107.
I rozłączyłam się. Cieszyłam się, że Justin będzie tutaj ze mną. Zawsze będę miała się do kogo odezwać. A jeśli o odzywaniu się do kogoś, to wróciła mama Zayna.
- Miała pani przy nim siedzieć cały czas – najechałam na nią, trochę niegrzecznie, ale w końcu jest matką powinna być przy nim cały czas.
- Wyszłam tylko na chwilkę, porozmawiać z policją – wytłumaczyła się szybko.
- Wiedzą coś ? Wiedzą kto mu to zrobił ? – dopytywałam się.
- Tak .
I tutaj podała jego imię i nazwisko. Myślałam, że zaraz eksploduję.
___________________________________
No i mamy 9


Rozdział 10 = 15 komentarzy .
Dacie radę, co nie ?


To jak , do dziesiątego nie ? :*
Kocham Was <3 .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz